Hehe, inaczej tego się nie da okreslić, bo przybywają via air mail z róznych stron: z USA, Hong Kongu i Wielkiej Brytanii. I musze przyznać, że już od kilku lat zauważam, że Chińczycy robia coraz fajniejsze miniatury z modeliny i z ceramiki. Jak kupowałam kilka lat temu w USA to juz były fajnie wykonane, ale czasami jeszcze nie do końca w skali, teraz mają coraz wiekszy wybór, więcej wzorów i coraz łatwiej znaleźc idealne rzeczy w skali. na dodatek ceny są, w porównaniu z amerykańskimi i brytyjskimi, naprawdę fajne. Nie wypowiadam się na temat jedzonek z Hing Kongu, bo po prostu jedzenia w miniaturze nie kupuję w ogóle. Nie, nie, mieszkańcy moich domków to nie wampiry, nie zombie i nawet nie anorektycy, i zwykle żarcia mają w brud, hehe. Ja po prostu to żarcie sama robię z modeliny i lubię to robić. Może nawet powinnam pomysleć o stronce z moimi jedzonkami na sprzedaż w Polsce, skoro hobby się rozwija, a każdy z nas ma inne uzdolnienia i upodobania... Pomyślę o tym.
A z innej beczki to zastanawiam się, czy nie przygotować jakiegoś drobiazgu dla moich wspólpracowników z biura. Mam kilka opcji i muszę pomyśleć: 1) albo dla każdego coś odpowiadającego jego osobowości i upodobaniom, ale to może być niezręczne lub opacznie zrozumiane, nie wspominając o tym, że może byc trudno do każdego coś dopasować, 2) dla wszystkich coś związanego z zawodem pośrednika, hm, np. zeskanować i zmniejszyć książkę o nieruchomościach i zrobić mini0książeczkę, zdjęcie jednego z domów czy mieszkań z oferty albo jakies inne, oprawione, jakies narzędzia pracy jak np. aparat foto, miarka, blok do rysowania, notatnik, teczka, itp., 3) coś wciąż związanego z zawodem, np. mniumni domek; 4) terminarz taki jak zrobiłam na swapa i cos słodkiego albo kubek z kawą, hehe, o i gazeta koniecznie, hehe, 5) cos generalnie niekoniecznie związanego z praca, ale tu pomysłów mi brak, więc chyba punkt 4 ma najwięcje sensu..., ale swoją droga mieliby miny, hehe. i samo to już jest kuszące, hehe.
A wracając do zakupków, to jak juz wszystko przyjdzie, zrobie parę fotek i zamieszczę. Nie wiem, czy wszystko wykorzystam w projekcie, bo jeden kotek okazał sie np. znacznie mniejszy niż wynikało z opisu, chociaż slodki i nie wiem, czy nie zachowam go na mniejszą skalę, zwł, że nadal na mojej liście "do zrobienia kiedyś" wciąz znajduje się projekt opublikowany w 3 lub 4 kolejnych numerach "Dollhouse Miniatures" , władsnie w skali 1:24, zatytułowany "House under the garden" czyli "Dom pod ogrodem" i projekt jest naprawde ciekawy i dośc prosty w realizacji. Ale generalnie miniaturki są slodkie i owszem, trochę kosztowały, ale nie aż tak znowu dużo. Czasami siedzenie na eBayu się opłaca, bo mozna coś fajnego wyczaić. Wiadomo, że najlpesze rzeczy są drogie jak zajzajer i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mnie na to stać. No, może jak zdam państwówkę na rzeczoznawce, co generalnie jest zjawiskiem graniczacym z cudem, hehe, ale nigdy nic nie wiadomo. Ja mam jakies dobre przeczucia odnośnie zmian, jakie zaszły w moim życiu, w tym sensie, że zmierzają one raczej ku dobremu. I może nareszcie to wszystko zacznie mieć jakis konkretny, namacalny sens. kto wie....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz