Z białej modeliny należy urobić kulkę, rozpłaszczyć na w miarę równy placek, grubości kilku milimetrów (ok. 3-4 najlepiej) - dobrze to robić z uzyciem maszynki do wałkowania modeliny, ale cięzko ją w Polsce dostać, ja moją zostawiłam w USA, ale męczę męża o nabycie nowej, hehe, bo wałkowanie modeliny plastikową rurką jednak nie daje oczekiwanych efektów. Z kuli wycinamy z użyciem nożyka prostokąt o wymiarach mniej więcej 15 mm na 10 mm (genralnie trzeba kwestię wyczuć, bo terminarze w reality wystepują w kilku rozmiarach, więc wymiar może być elastyczny, byle pasowało do skali, hehe). Prostokącik bierzemy delikatnie do reki i z uzyciem nożyka robimy delikatne nacięcia na trzech brzegach - gęsto i co najmniej kilka równoległych, efekt - strony się zaznaczają. Następnie cienko trzeba rozwalkować wybraną na okładkę modelinę. Położyć na tym rozwałkowanym ten biały prostokąt. Przyciąć od góry i od dołu zostawiając minimalny margines, jakieś 1-1,5 mm. Tak samo od boku, gdzie mamy żlobienia. Nie obcinamy tylko przy tym boku, gdzie nie ma żłobień. Następnie delikatnie podnosimy przeciwny koniec paska pozostawionego po drugiej stronie kształtu (opis nabierze wiekszego sensu po obejrzeniu zdjęcia), owijamy na nieżłobionym boku i ciągniemy dalej, pilnującby nie skleiło się z drugą stroną okładki. Przekładamy na drugą stronę, przycinamy równo z drugim bokiem. Potem jeszcze delikatnie zaokrąglamy boki okładek. Jesli gdzieś coś jest za szeroko czy coś, należy przyciąc odrobinkę. Z jednego z odciętych kawałków wycinamy paseczek, na oko niestety trzeba, żeby objął grubość terminarza. Na jednym końcu wycinamy w strzałkę, doklejamy z jednej strony bezpośrednio do brzegu okładki, s drugiej nachodzi nam na okładkę. Trzeba sie upewnić, żeby okładki nie opadły i nie zasłoniły wyżłobionego kanta wnętrza.
Pieczemy w zależności od sprzętu. Tu niestety nie mogę podać konkretnych danych, bo mój piekarnik jest wyautowany i kupiłam sobie opiekacz, ale nabyty sprzęt jest poniekąd ekspresowy i nie ma temperatury do ustawiania, za to dogina jak dziki. W przypadku mojego wściekłego opiekacza dla cienkiego czegos z modeliny 3 minuty to jest absolutny maks, dla grubszego jakieś 4-5 minut. Jak rolady nastawiłam na 7 to spaliły się na kamień. A kiedyś miałam opiekacz, gdzie po 5 minutach modelina była nadal jeszcze na tyle giętka, że mozna było złamać, hehe.
Także tu trzeba eksperymentować w zalezności od posiadanego sprzętu. Generalnie warto zrobic kilka sztuk, bo jak czlowiek sie namęczy nad jednym egzemplarzem i potem ten mu sie spali,. to boli, oj boli...
Po wystygnięciu, pomalować varnishem, lakierem, albo specjalnym środkiem do modeliny, co kto woli.
Poniżej zdjęcia z kolejnych etapów projektów.
Super patent:)))) Prosto, a jaki efekt!
OdpowiedzUsuń